Nauka pływania
2013-08-16
Szara strefa na basenie
Na basenie, tak jak w każdym innym przedsiębiorstwie sprzedającym swoje usługi, konieczny jest nadzór nad prawidłowym rozliczaniem klientów.
Istotną kwestią jest nadzór nad pracą kasjerów, których działania w sposób istotny wpływają na funkcjonowanie obiektu. System ESOK, kamery nad kasą, to elementy wspomagające prawidłową pracę działu kasowego. Ale prawdziwy problem zaczyna się już na hali basenowej, na której prowadzone są zajęcia rekreacyjne i prywatne nauki pływania.
Pływalnie przyjmują różne rozwiązania, od zatrudniania swoich pracowników, po zlecanie tego obszaru firmom zewnętrznym. Zawsze jednak pozostaje kwestia uczciwości prowadzących względem właściciela pływalni. Kwoty, którymi obracają instruktorzy np. aqua aerobiku są naprawdę pokaźne i warto się nad szczelnością tego systemu pochylić.
Zajęcia w wodzie to ważny element w budżecie każdej pływalni i o tym zarządców nie trzeba przekonywać. Wystarczy dodać kilka liczb: zajęcia aqua aerobiku na basenie rekreacyjnym, 30 osób w grupie, dwie grupy dziennie. Bilet na zajęcia to 15 zł, co daje 900 zł dziennie, a mnożąc to przez 200 dni w roku daje nam to niebagatelną sumę 180.000 zł.
Jak sprawić, aby pieniądze należne pływalni w całości wpłynęły do jej kasy?
Tak naprawdę są dwa sposoby. Pierwszy z nich, najczęściej stosowany to system trochę "policyjnego" nadzoru nad każdym prowadzącym zajęcia, co i tak niestety nie daje gwarancji, że prowadzący wchodząc w komitywę z kasjerami i pozostałymi pracownikami obsługi nie będzie nas oszukiwał. Bardzo często menadżerowie obiektów widząc dziury w swoim systemie ( i tak już mocno represyjnym) wymyślają kolejną kontrolę. Po kilku takich ulepszeniach już właściwie nie wiadomo, kto kogo kontroluje, a nieuczciwy instruktor i tak znajdzie sposób na oszukanie pływalni. Tak więc metoda Lenina, mówiąca o tym, że "najwyższą formą zaufania jest kontrola" jest wiecznie żywa jak i sam jej twórca, lecz niestety nie zawsze skuteczna.
Dochodzimy więc do drugiej opcji, liberalnego rozwiązania problemu szarej strefy na basenie. Forma ta polega na wyprowadzeniu usług na zewnątrz. Instruktorzy prowadzący działalność gospodarczą prowadzą zajęcia na naszej pływalni po wpłaceni nam opłaty ryczałtowej, ustalonej na podstawie wyliczeń możliwej ilości uczestników takich zajęć. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znika nam problem liczenia klientów, pilnowania wejść, pilnowania kasjerów itp. Instruktor wynajmuje od nas basen lub jego część w określonych godzinach i liczba jego klientów wynika tylko z ograniczeń regulaminowych basenu.
Na jednej z zaprzyjaźnionych pływalni kierownik wprowadził takie rozwiązanie w stosunku do nauczycieli pływania. Instruktorzy wnoszą ustaloną miesięczną opłatę, a ich klienci kupują normalny bilet. Czyli basen ma stały wpływ z ryczałtowych opłat oraz dochód z biletów ( w tym wypadku klient wnosi dwie opłaty: bilet w kasie plus opłata dla instruktora). Wielką zaletą tego systemu jest fakt, że to instruktorowi zależy na tym, aby mieć jak największą liczbę klientów i w ten sposób pływalnia sprzedaje więcej biletów. Jednocześnie jednoosobowe firmy, jakimi są instruktorzy sami pilnują niecki, aby nie pojawiali się "lewi" nauczyciele. Zasada konkurencji działa więc i na basenie, bo człowiek wnoszący opłatę za możliwość prowadzenia działalności na naszym terenie, nie dopuści nieuczciwej konkurencji. Fakt jakichkolwiek prób prowadzenia zajęć przez samozwańczych instruktorów jest natychmiast zgłaszany kierownictwu pływalni.
Współpracujące z nami osoby nie tylko za nas pilnują porządku na basenie (dbając o własne dochody), ale w żaden sposób nie dadzą się przekupić, bo po prostu to im się nie opłaca.
Tak więc, kierując się oczywiście zdrowym rozsądkiem, możemy zastosować proste rozwiązania, które są podstawą wolnej konkurencji i dają jednocześnie zysk zarządcy. Pamiętajmy, że zgodnie z rzymską zasadą "Chcącemu nie dzieje się krzywda..." warto stwarzać warunki wolnego rynku, bo to może opłacać się wszystkim zainteresowanym stronom.
Autor: Patryk Wolnowski portal Basenprof